Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Konradem Czerniakiem - o sporcie i nadchodzących świętach

Tomasz Biliński
- Phelps to zawodnik legenda. Jednak aby myśleć o najwyższych celach, to trzeba mierzyć wysoko. Ja mierzę wysoko, bo w złoto olimpijskie, więc wiąże się to z pokonaniem Amerykanina. Ale nie myślę o nim cały czas - mówi Konrad Czerniak, złoty medalista mistrzostw Europy w pływaniu, w rozmowie z Tomaszem Bilińskim.

Żyje Pan jeszcze mistrzostwami Europy w Szczecinie czy już tylko igrzyska olimpijskie w Londynie zaprzątają Panu głowę?
Niestety, cały czas odczuwam atmosferę Szczecina. Zwłaszcza przez kontakty z mediami, jest spore poruszenie. Dopiero co wróciłem z USA, nie miałem nawet chwili, żeby odpocząć i przemyśleć to, co się stało. Dopiero teraz czeka mnie krótki odpoczynek. Cieszę się, bo sześć dni spędzę w rodzinnych Puławach.
Ostatni raz byłem tam pół roku temu, po mistrzostwach świata w Szanghaju.

W trakcie świąt może Pan sobie pozwolić na degustację wszystkich potraw?
No tak... Dietę trzeba trzymać, ale są pewne okresy, takie jak święta Bożego Narodzenia, gdzie mogę sobie pozwolić na więcej. Poza tym moja babcia by się obraziła, gdybym nie spróbował wszystkich potraw na wigilijnym stole. (śmiech)

To na co Pan najbardziej czeka?
Na pierogi, barszcz z uszkami i karpia. To moi faworyci. (śmiech)

Wróćmy do pływania. Na ile miarodajne są medale w ME w kontekście igrzysk?
To był krótki basen, w którym pływa się zupełnie inną techniką. Na tego typu basenach nigdy nie miałem większych sukcesów. Zwykle koncentrowałem się na dłuższym dystansie. Wspólnie z moim trenerem Bartoszem Kizierowskim postanowiliśmy się przygotować na krótki i trafiliśmy z formą w stu procentach.

Nie ma obaw, że dobra forma przyszła za wcześnie, a w Londynie będzie załamanie? Jest Pan młodym zawodnikiem, więc wahania formy mogą się zdarzyć.
Myślę, że problemu nie ma. A to, że jestem młody, to atut, bo mogę się przygotować bardzo dobrze na dwie imprezy. Obraliśmy taki plan przygotowań i dobrze, bo w Szczecinie zdobyliśmy cenne doświadczenie, które zaprocentuje w Londynie. Ścigaliśmy się z silnymi rywalami, którzy będą też tam rywalizować o medale. Dlatego uważam, że to dobry krok. Poza tym nie mogłem przegapić zawodów w Polsce. Usłyszeć "Mazurka Dąbrowskiego"... nie będę kończył, bo się wzruszę.

Myśli Pan o tym, jak pokonać Michaela Phelpsa?
Będzie to niezwykła rzecz. To zawodnik legenda. Jednak aby myśleć o najwyższych celach, to trzeba mierzyć wysoko. Ja mierzę wysoko, bo w złoto olimpijskie, więc wiąże się to z pokonaniem Amerykanina. Ale nie myślę o nim cały czas. Koncentruję się na sobie, robię to, co sobie założyliśmy z trenerem. Presja będzie, ale ona doda mi energii, bo wiem, że ten rok muszę przepracować idealnie. Pół roku temu traciłem do niego 44 setne sekundy. W tym czasie ja mogłem się poprawić albo on uciec. Nie da się tego przewidzieć, ostatnie zawody na krótkim basenie pokazały, że jestem w dobrej formie. Polepszyliśmy zwłaszcza finisz, nad którym ostatnio pracowaliśmy.

Co jeszcze musi Pan poprawić?
Kilka elementów jest, ale nie chcę o nich mówić. By pływać na najwyższym poziomie, wszystko muszę robić idealnie. A tak jeszcze nie jest. Może braków nie ma dużo, ale są one znaczące. Poza tym nie skupiam się tylko na walce z Phelpsem. Jeśli już dojdę do finału, to będzie tam jeszcze sześciu innych najlepszych pływaków na świecie. Dlatego pracujemy nad tym, by pływać perfekcyjnie.A rezerwy są. Podczas ME było wiele startów, więc musiałem je tak podzielić, by w każdym dać z siebie w miarę jak najwięcej.

Podczas meczu USA - Europa Phelpsa nie było, a i tak wyszło średnio.
Spokojnie. Wpływ na to miały zmęczenie podróżą i mistrzostwa Europy. Poza tym inna strefa czasowa. Nie chciałem jednak tego odpuszczać, bo to był dla mnie zaszczyt, że mogłem być w drużynie z najlepszymi pływakami z Europy, z którymi rywalizuję na co dzień.

Wszyscy mówią o igrzyskach w Londynie. Myśli Pan o tym, co będzie po nich?
Dłuuugi urlop. Odkąd jestem w Hiszpanii, czyli blisko cztery lata, cały czas a to zawody, szkoła, obozy albo inne wyjazdy. Będę chciał nadrobić czas z rodziną. Odpocząć psychicznie. A jak? Na razie tego nie planuję. Pewnie wszystko będzie spontaniczne.

Może zostanie Pan w Madrycie?
Planów jeszcze nie mam, ale mój stosunek do tego miasta się zmienił. Sporo już widziałem. Największe wrażenie zrobiły na mnie mecze Realu Madryt. Na razie byłem dwa razy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem, 80 tysięcy ludzi na stadionie… Zatkało mnie, gdy wszedłem na stadion.

Jakie są Pana najbliższe plany?
Święta spędzę w domu, a już 27 grudnia jadę na obóz sportowy już pod kątem igrzysk. Sylwester będzie więc bez szaleństw.

Objął Pan patronat nad ligą pływacką dla dzieci UKS Pro Futuro Warszawa. Pamięta Pan, jak zaczynał swoją karierę?
Tak, było to dosyć wcześnie. Mając pięć lat, obserwowałem moich siostrę i brata ciotecznych, którzy byli starsi i uczęszczali na zajęcia na basen. Zawsze opowiadali mi, jak tam fajnie. No i ja któregoś dnia poprosiłem mamę, żebyśmy poszli to zweryfikować. Poszedłem, zobaczyłem i nie darowałem. Następnego dnia wróciłem już ze slipkami i z czepkiem. Trener powiedział, że pływanie, jak życie, to nie przelewki. Że wrzuci mnie na głęboką wodę i jeśli wypłynę, to coś ze mnie będzie. No i wrzucił, a ja wypłynąłem. Ale dodam, że interesowały mnie też inne sporty, jak piłka nożna, tenis, koszykówka, siatkówka... Lubiłem zwłaszcza tę ostatnią i teraz też jestem jej wielkim kibicem. Może gdybym nie został pływakiem, byłbym siatkarzem? Nie wiem, nie lubię gdybać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pulawy.naszemiasto.pl Nasze Miasto