Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nawałnica ze wschodu. 84. rocznica sowieckiej agresji na Polskę. „Wszędzie pustka, ślady zniszczenia” 

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
20 września 1939 r. Spotkanie żołnierzy Armii Czerwonej i Wehrmachtu (w okolicy Brześcia)
20 września 1939 r. Spotkanie żołnierzy Armii Czerwonej i Wehrmachtu (w okolicy Brześcia) Wikipedia
W budynku Szkoły Powszechnej w Grabowcu (przy ul. Koziej) działał w drugiej połowie września wojskowy Szpital Polowy nr 993. Było w nim ponad 30 rannych, polskich żołnierzy. Komendantem szpitala był kpt. dr med. Henryk Wiślicki. Rannymi opiekował się także kpt. lek. Henryk Wasilewski oraz ppor. lek. Marian Fiuto. Gdy 25 września Sowieci dotarli do Grabowca, weszli także do tego szpitala. Jeden z czerwonych żołdaków od razu strzelił do kpt. Wiślickiego, który upadł w drzwiach. Potem ze szpitala wyprowadzono kpt. Wasilewskiego. Wtedy jeden z Rosjan pchnął go bagnetem w pierś. Natomiast ppor. Marian Fiuto został zastrzelony w szpitalnej sali.

Taki los spotkał także dwóch rannych. Innych żołnierzy Sowieci ustawili na ulicy. Część z nich zastrzelono (byli to najsłabsi — tacy, którzy nie mogli iść), pozostałych popędzono na Grabowiecką Górę. Tam ranni żołnierze zostali zamordowani.

To tylko jedna z ponurych zbrodni, której dopuścili się Sowieci w naszym regionie. 17 września w Zamościu odbędą się uroczystości upamiętniające 84 rocznicę sowieckiej agresji na Polskę. Uczestnicy będą także wspominać ofiary.

Rząd sowiecki nie może pozostać obojętny

W połowie września 1939 roku polskie wojska dzielnie broniły się przed niemiecką agresją. Tak było także na Zamojszczyżnie. 13 września 1939 r. sztab Armii „Kraków” wycofał się z Zamościa w okolice Barchaczowa. To samo zrobiły oddziały zapasowe. Jeszcze tego samego dnia do Zamościa wkroczyły silne jednostki niemieckiej 2 Dywizji Pancernej i 4 Dywizji Lekkiej, wchodzącej w skład 22 Korpusu Pancernego. Miasto było bezbronne. Zostało obsadzone przez niemiecki 91 Pułk Piechoty. 17 września Zamość odwiedził Zygmunt Klukowski. Swoje wrażenia opisał w dzienniku.

„Tuż przed Zamościem widzieliśmy dużo zamaskowanych lub ukrytych pod drzewami tanków niemieckich i wozów ciężarowych, a także dział ustawionych w okopach” — wspominał Klukowski. „Na rynku od strony Nowej Osady propagandowe radio niemieckie nadawało jakąś audycję muzyczną, a gdyśmy przejeżdżali obok usłyszałem dosłownie „Halo, halo, obywatele, słuchajcie, Rosja sowiecka wypowiedziała wojnę Polsce. Wojska sowieckie przekroczyły już granice Polski”. Wiadomość ta zgnębiła mnie do reszty”.

Klukowski znalazł się wówczas w okolicy zamojskiego Starego Miasta. „Naraz widzę, że ludzie biegną ulicą w przeciwnym kierunku. Jakieś kobiety krzyknęły nam, żeby dalej nie jechać, bo tam Niemcy zatrzymują wszystkich mężczyzn” — wspominał. — „Furman począł pośpiesznie zawracać konia, więc i ja musiałem zejść z furmanki. Poszedłem ku miastu bocznymi ulicami”.

Zobaczył leje po bombach, powybijane szyby w gmachu kina (dzisiaj to kościół o. Franciszkanów). „Wszędzie pustka, ślady zniszczenia” — opisywał Klukowski.

Na Rynku Wielkim ujrzał Niemców oraz wiele samochodów i motocykli. Widział też m.in., jak najeźdźcy rabowali znany przed wojną tzw. sklep kolonialny, należący do niejakiego Matei. Rabusie w mundurach towary pakowali na ciężarówkę. Wieczorem zauważył także „rzęsiście oświetlony na wszystkich piętrach, od dołu do góry” ratusz. W tym budynku rezydowali Niemcy.„Wyć się chciało z bezsilnej złości i rozpaczy” — pisał Zygmunt Klukowski.

Ta rozpacz nie miała wówczas dna. Bo sytuacja naszego kraju była katastrofalna. 17 września 1939 r. (o godz. 3 w nocy) Wacław Grzybowski, ambasador RP w Moskwie, został wezwany do sowieckiego Komisariatu Spraw Zagranicznych. Odczytano mu tam tekst noty, która brzmiała w sposób „niesłychanie agresywny i kłamliwy”.

„Warszawa jako stolica Polski już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie przejawia oznak życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Tym samym utraciły ważność umowy zawarte pomiędzy ZSRR a Polską (chodzi m.in. o traktat ryski dotyczący granicy polsko-radzieckiej oraz o pakt o nieagresji)” — usłyszał ambasador. „Rząd sowiecki nie może pozostać obojętny na fakt, że zamieszkująca terytorium Polski pobratymcza ludność ukraińska i białoruska, pozostawiona własnemu losowi, stała się bezbronna”.

Oznaczało to wypowiedzenie Polsce wojny. „Wobec powyższych okoliczności rząd sowiecki polecił Naczelnemu Dowództwu Armii Czerwonej, aby nakazało wojskom przekroczyć granicę i wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi”.

Cios

Ambasador RP odmówił przyjęcia tej niesłychanej noty. Jednak już nad ranem pierwsze sowieckie jednostki przekroczyły granice RP. O godz. 5 garnizon w Baranowiczach wysłał drogą radiową alarmującą depeszę na temat tego ataku do polskiej Kwatery Głównej (wyłapali go w eterze łącznościowcy 6 Dywizji Piechoty, która walczyła z Niemcami w powiecie biłgorajskim). Potem ruszyła prawdziwa nawałnica — radziecka armia licząca ponad pół miliona żołnierzy!

Dla Polaków był to cios. W wielu miejscach nowych agresorów przywitał ogień polskich jednostek KOP. Także inne oddziały mogły stawić opór. W zaatakowanym przez Niemców kraju nadal walczyło ponad 20 polskich dywizji, które toczyły ciężkie boje m.in. nad Bzurą i pod Kutnem. Broniła się także Warszawa, Hel i Modlin.

Jednak sowiecki atak zmienił sytuację. Dlatego Marszałek Edward Rydz-Śmigły, wódz naczelny polskich wojsk, wydał rozkaz ogólnego wycofania oraz zakazał naszym wojskom walki z Bolszewikami (pozwolił jedynie na opór w przypadku prób rozbijania polskich oddziałów). Wojska RP miały kierować się na Rumunię i Węgry. Prezydent Ignacy Mościcki 17 września wydał orędzie do narodu.

„Nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązkowe umowy i odwieczne zasady moralności. Stanęliśmy tedy nie po raz pierwszy w naszych dziejach, w obliczu nawałnicy zalewającej nasz kraj z zachodu i wschodu (…)” — czytamy m.in. w tym orędziu. „Dlatego zdecydowałem, z sercem przepełnionym bólem, przenieść siedzibę rządu z kraju do rezydencji, gdzie istnieją warunki zapewniające swobodne wykonywanie pełnej suwerenności i możność czuwania nad interesami Rzeczpospolitej”.

Jeszcze przed północą 17 września prezydent Mościcki, premier Felicjan Sławoj Składkowski, Józef Beck, minister spraw zagranicznych oraz inni członkowie rządu opuścili kraj. Znaleźli się w Rumunii. Następnego dnia granicę tego państwa (o godz. 4) przekroczył także wódz — marszałek Rydz-Śmigły wraz ze swoim sztabem. Wszyscy zostali internowani (potem żalili się, że wpadli w „rumuńską pułapkę”).

Jeszcze Polska nie zginęła!

Dla Polaków ta ucieczka oraz katastrofalna sytuacja kraju były szokiem, czasami ponad siły. 18 września w Jezierzach na Polesiu popełnił samobójstwo Stanisław Ignacy Witkiewicz „Witkacy”. Ten pisarz, malarz i teoretyk sztuki podjął taką decyzję, gdy dowiedział się o ataku ZSRR na Polskę. 19 września wojska sowieckie zajęły Wilno, dzień później były już pod Grodnem i w okolicach Lwowa, który nadal bronił się przed Niemcami. W okolicach tego miasta, w miejscowości Winniki spotkali się wówczas przedstawiciele Armii Czerwonej i Wehrmachtu. Ustalono, że Lwów oraz Brześć nad Bugiem dostaną Rosjanie.

Ale Polacy nadal walczyli. Niektórzy dokonywali cudów odwagi. 22 września w bitwie pod Kodziowcami nad Czarną Hańczą 101 pułk ułanów z Rezerwowej Brygady Kawalerii „Wołkowysk” przebił się (na Litwę) przez nacierające oddziały pancerne Armii Czerwonej niszcząc… 20 czołgów. Dzień później rozbite oddziały armii „Pomorze” i „Poznań” — po ciężkich walkach nad Bzurą — przedostały się do walczącej Warszawy. Trwały też m.in. walki pod Tomaszowem Lub.

28 września skapitulowała jednak Warszawa. W walkach o stolicę zginęło ok. 5 tys. polskich żołnierzy (16 tys. odniosło rany) oraz 25 tys. cywilów (rannych było przynajmniej dwa razy więcej). Całkowicie zniszczono 17 proc. wszystkich budynków polskiej stolicy.

„Halo, halo, czy nas słyszycie? To nasz ostatni komunikat. Dziś oddziały niemieckie wkroczyły do stolicy” — tak brzmiała nadana 30 września, ostatnia audycja Polskiego Radia. „Braterskie pozdrowienia przesyłamy żołnierzom walczącym na Helu i wszystkim walczącym, gdziekolwiek się jeszcze znajdują. Jeszcze Polska nie zginęła! Niech żyje Polska!”.

Agresorzy postanowili swoje sukcesy przypieczętować. 28 września Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych III Rzeszy wybrał się do Moskwy. Tam zawarł kolejny układ z ZSRR: „O granicach i przyjaźni”. Według nowej linii podziału Niemcy dostali m.in. część woj. warszawskiego i lubelskiego (na linii Bugu, Pisy, Narwi, Wisłoka i Sanu). Stalin otrzymywał też wolną rękę w stosunku do Litwy, która nadal była niepodległa. NKWD i gestapo także nawiązały przyjacielską współpracę, przeciwko — jak to określono — „agitacji polskiej”. W praktyce oznaczało to rozpoczęcie represji wobec Polaków.

Jak oszacowano, pod okupacją sowiecką znalazło się ok. 200 tys. km kw. Rzeczpospolitej oraz 13 mln jej mieszkańców. Niemcy zagarnęli natomiast terytorium ok. 189 tys. km kw. oraz ok. 22 mln obywateli Polski.

Morderstwa

O tym, że wojska ZSRR napadły na nasz kraj mieszkańcy Zamościa dowiedzieli się od… Niemców. Nie wszyscy mieszkańcy miasta w to uwierzyli. Jednak już dwa dni później oddziały radzieckie pojawiły się w Kryłowie nad Bugiem. 24 września Sowieci byli już w Hrubieszowie i Tyszowcach (witali ich tam miejscowi Żydzi i Ukraińcy), potem zajęli Zamość, a 27 września — Szczebrzeszyn.

„Przez miasto w ciągu całego dnia przejeżdżało bardzo dużo wojska sowieckiego, zwłaszcza oddziałów konnych, w kierunku na Frampol. Żołnierze z wyglądu całkiem niepokaźni, ubrani licho, odżywieni również marnie” — pisał 29 września 1939 r. w swoich dziennikach Zygmunt Klukowski, lekarz i kronikarz ze Szczebrzeszyna. — „Żydzi szczebrzescy witali ich entuzjastycznie, cały dzień stali na ulicy, krzyczeli, częstowali jabłkami, ustawiali osobno dzieci, które też witały Bolszewików”.

Ta ostentacyjna radość bolała Polaków, którzy szybko poznali prawdziwe oblicze Armii Czerwonej. W dniach 26 i 27 września liczące 1,5 tys. żołnierzy polskie zgrupowanie (w jego skład wchodził m.in. szwadron zapasowy legendarnego 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich) stoczyło z Sowietami bitwę w miejscowości Husynne nad Bugiem. Zginęło wielu żołnierzy, resztę wzięto do niewoli. Kolejną walkę polskie wojska stoczyły w Rogalinie (niedaleko Husynnego). Po tej bitwie do niewoli dostało się trzech polskich oficerów oraz 23 szeregowych.

Z relacji świadków wiadomo, że majorowi (dowódcy polskiego oddziału) kazano rozebrać się do bielizny. Został potem zabrany na teren cukrowni Strzyżów. I ślad po nim zaginął… 25 innych jeńców Rosjanie poprowadzili do majątku w miejscowości Hussynne i tam (w oborze!) zakłuli ich bagnetami. Kilkudziesięciu polskich żołnierzy ujętych pod Tyszowcami czerwoni oprawcy także zamordowali w ten sposób.

W samych Tyszowcach zabity został natomiast m.in. mjr Jerzy Eborowicz. Przykłady takich zbrodni można mnożyć. Załoga sowieckiego samolotu zastrzeliła np. 6 osób na łąkach w pobliżu Hussynnego. W tej okolicy czołgiści zabili także mężczyznę i młodą kobietę. W Niemirówku Sowieci zamordowali kilkunastu podchorążych WP, a w Majdanie Sieniwskim zabito por. Janusza Chrzanowskiego oraz kpt. Klepackiego (tej zbrodni dokonał radziecki oficer). Rosjanie nie zagrzali jednak długo miejsca na Zamojszczyźnie. Miejsce czerwonoarmistów zajęli (na mocy nowych porozumień) Niemcy.

„Dziś rano oficerowie Bolszewiccy zabrali swoich rannych i chorych. Na mieście nie widać już ich wcale, tak samo jak i miejscowych komunistów” — pisał 5 października 1939 r. doktor Klukowski. — „Znikły też z domów czerwone flagi, które kazano nam wywiesić po wkroczeniu do miasta wojsk sowieckich”.

Poniewierka i hańba

6 października 1939 r. zakończyła się kampania wrześniowa (artyleria niemiecka wstrzymała wówczas ogień pod Kockiem). Polskie oddziały stoczyły w sumie ok. 700 bitew i potyczek. Zginęło 70 tys. naszych żołnierzy, a 133 tys. odniosło rany. Jednak także agresorzy odnieśli straty. Według oficjalnych statystyk poległo 16 tys. niemieckich żołnierzy (34 tys. było rannych lub zaginionych) oraz 996 wojaków sowieckich (2002 odniosło rany). Nie tylko żołnierze byli zszokowani i rozżaleni ogromem klęski.

„Od zniszczenia i trupów większą klęską jest to, co uczyniliśmy z ludźmi gotowymi do walki, pełnymi najlepszych zamiarów i wszystkich chwalebnych złudzeń” — pisała Zofia Nałkowaka w październiku 1939 r. „W każdej wojnie ktoś zwycięża i przegrywa. Ale nie w każdej wojnie najlepsza wartość ludzka zostaje oddana na taką poniewierkę i hańbę”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pulawy.naszemiasto.pl Nasze Miasto