Tylko jedno kąpielisko w powiecie puławskim

- Jesteśmy w pełni przygotowani do sezonu. Osobom, które chcą skorzystać z naszego zalewu oddajemy do dyspozycji strzeżone kąpielisko nad którym czuwa dwóch ratowników. Poza tym jest plaża, miejsce do grillowania, boisko do gry w piłkę plażową, parking i wypożyczalnia rowerów wodnych. W przyszłym roku planujemy modernizację i poszerzenie wachlarza naszych usług, ale na szczegóły jest jeszcze za wcześnie - wyjaśnia Maciej Goławski, prezes spółki PROM, właściciela zalewu.

Mimo tak dobrze przygotowanej infrastruktury, nadal jest to tylko jedno kąpielisko, które jest w stanie przyjąć dużą ilość osób. Tym, którym nie uda się znaleźć miejsca pozostaje albo stanąć w kolejce do kasy na Wólce Profeckiej albo skorzystanie z "dzikiego kąpieliska", których nie brakuje przy Wiśle.

- Dzikie kąpieliska są niebezpieczne, nie mają sprawdzonego dna, brak jest nadzoru ratowników wodnych. Mimo tego, że prowadzimy przez cały sezon akcje prewencyjne to amatorów kąpieli na dziko nie brakuje. Nie zniechęcają ich mandaty, a czasami ciężko wytłumaczyć babci dlaczego wnuczek ma się nie kąpać. Druga sprawa to to, że na dzikim kąpielisku można zrobić o wiele więcej niż na strzeżonym, dlatego młodzi ludzie mimo niebezpieczeństw często pływają w Wiśle Trzeba pamiętać, że Wisła jest rzeką nieuregulowaną i bardzo zmienną. W miejscu, w którym wczoraj było płytko, dziś można utonąć - wyjaśnia Sławomir Ogórek, kierownik drużyny WOPR w Puławach.

Choć na całym odcinku Wisły na terenie naszego powiatu obowiązuje zakaz kąpieli, to brakuje znaków informujących o zakazie. - Wraz z policją patrolujemy rzekę, wiemy gdzie ludzie najczęściej się kąpią. Ale jeśli nie ma znaków zakazu kąpieli, to nawet nie mamy na co się powołać, żeby policjanci mogli wlepić mandat - kwituje Ogórek.