- Pod opieką naszego hospicjum jest 50 pacjentów przebywających w domach oraz dziewięcioro na oddziale – mówił we wtorek (1 marca) o. Filip Buczyński, założyciel i prezes lubelskiego hospicjum. - Ostatnio przyjęliśmy dodatkowo pięcioro pacjentów z Ukrainy, wraz z rodzinami, a jutro przybędą następni.
O tym, co się ostatnio w tej placówce wydarzyło o. Buczyński napisał na swoim koncie w Internecie. I tam nas odesłał. Z wpisów duchownego wynika, iż pierwszy do lubelskiego hospicjum trafił 16-letni chłopak.
Dzieci są zalęknione
„Vadim nie przyjechał, więc my pojechaliśmy do Medyki po niego i jego rodzinę” – napisał 26 lutego o. Buczyński. „Zaangażowaliśmy dwóch ministrów obu krajów, wojewodę i całą masę życzliwych osób, by po 30 godzinach stania na granicy chłopiec z guzem mózgu, walczący o życie, mógł dziś wyspać się w naszym hospicjum stacjonarnym, bez bólu i lęku a rodzina mogła zamieszkać w naszym hostelu. Do granicy zbliżają się kolejni pacjenci dziecięcych hospicjów ukraińskich, którzy potrzebują naszej pomocy. Jeśli my nie pomożemy, to kto?”.
Następnego dnia przyjęto do hospicjum dwójkę ciężko chorych dzieci z Kijowa. Były one wcześniej pacjentami miejscowego hospicjum. Wówczas o. Buczyński zaapelował w Internecie o pomoc dla nich i ich rodzin. Potrzebne było jedzenie, lodówka, mikrofalówka, talerze, kubki. Mieszkańcy Lublina odpowiedzieli natychmiast.
- Mamy już dwie pralki, trzy lodówki, zestawy kuchenne, artykuły spożywcze. To wszystko nam ofiarowano – mówi w rozmowie z nami o. Buczyński. - Na pewno będzie potrzebna także inna pomoc, ale przed jej przekazaniem, warto wcześniej skontaktować się z sekretariatem naszego hospicjum. Chodzi o to, żeby wszystko jak najlepiej wykorzystać, żeby nic się nie zmarnowało.
Ofiarność i życzliwość mieszkańców Lublina była i jest niezwykła. - Do łez doprowadziła mnie np. scena, jak pewna wspaniała kobieta przywiozła garnek zupy – wspomina o. Buczyński. - Po jej zjedzeniu, matka naszego nowego podopiecznego ze łzami w oczach przytuliła się do niej i podziękowała.
Kolejne dzieci trafiły do Lublina z kijowskiego i lwowskiego hospicjum. Znów z rodzinami. „Dzieci są zalęknione, więc są pod opieką naszego hospicjum domowego. Daliśmy wszystkim zakwaterowanie w naszym hotelu na piętrze. Oczywiście mają w pokojach specjalistyczny sprzęt medyczny (...)” – napisał 28 lutego o. Buczyński. A taki wpis zamieścił kilkanaście godzin później. „Wróciłem właśnie z Korczowej, gdzie jest przejście graniczne. Przywieźliśmy kolejną rodzinę a w niej min. dzieci w wieku 3,5 i 7 lat (nasz pacjent). Matka powiedziała, że od soboty, od godz. 16. są w drodze. Dorosły zrozumie, a dziecko?”
Prośba o umocowanie prawne
Ile osób może liczyć na schronienie i wsparcie w lubelskim hospicjum? - Myślę, że będziemy mogli ewentualnie przyjąć 15 pacjentów z rodzinami – mówi o. Buczyński. I dodaje: - Dzięki pomocy ludzi dobrej woli, wszyscy przybysze mogą liczyć na odpowiednią pomoc. Mają m.in. zapewnione obiady na dłuższy czas. Będę jednak prosił urzędników zajmujących się sprawami cudzoziemców o inne wsparcie.
Jak tłumaczy o. Buczyński chodzi o „umocowanie prawne w naszym kraju” mężczyzn, którzy przybyli wraz z chorymi dziećmi. - Ci ludzie mogliby pracować - zapewnia - Już dostaliśmy dla nich oferty pracy od pracodawców.
Hospicjum Santa Galla w Łabuńkach (powiat zamojski) przygotowuje się natomiast na przyjęcie ośmiu małych pacjentów z Ukrainy. Jeszcze tam nie dotarli. - Obecnie przebywa u nas 16 pacjentów. Są to osoby dorosłe, bo dla nich jest przeznaczona nasza placówka – tłumaczy ks. Michał Przybysz, dyrektor tego hospicjum. - Dlatego poprosiliśmy teraz o o wsparcie pediatrów. Kilku lekarzy już wyraziło chęć pomocy.
Pasta jajeczna z awokado
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?