Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Straszy nawet w remizie strażackiej. Legendy dawnego Szczebrzeszyna

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
To piękne i bardzo stare miasteczko. Jednak ma ono także niepowtarzalną, tajemniczą atmosferę i aurę. Legendy o duchach, głębokich lochach prowadzących aż do Jerozolimy czy ogromnym Golemie śpiącym na strychu starej synagogi były powtarzane przez kolejne pokolenia mieszkańców Szczebrzeszyna. Grozę budził także „rosnący nagrobek”. A ślubowi, który miał odbyć się na miejscowym kirkucie dziwiła się podobno sama Kostucha, która w tej sprawie interweniowała u Boga.

Po raz pierwszy nazwa Szczebrzeszyn pojawiła się w źródłach już w 1352 r. Nic dziwnego, że w tak starym, wielokulturowym mieście istnieje mnóstwo legend i niesamowitych opowieści. Niektóre są bardzo stare, inne mają współczesny rodowód.

Drzwi otworzyły się same

– Obudziły mnie kiedyś na służbie kroki w starej części strażnicy – opowiadał nam w 2005 roku z przejęciem jeden z miejscowych strażaków. – Drzwi się same otworzyły i zaraz... zamknęły. Potem usłyszałem cichuteńki gwizd. Zrobiło się zimno, przeszedł mnie dreszcz, ale wszystko sprawdziłem. Pusto.

W remizie Państwowej Straży Pożarnej w Szczebrzeszynie straszy podobno od lat. Jest to ponoć duch kobiety, która pewnej zimy zamarzła w miejscu, gdzie dziś stoi strażnica. Czasem słychać jej kroki i dziwne odgłosy. Strażacy w rozmowie z nami zapewniali, że towarzystwo zjawy (w które nie wszyscy jednak wierzą) nie obniża ich wartości bojowej.

Czy jednak działania tej zjawy ustały? Zapytaliśmy o to ostatnio jednego z wieloletnich strażaków z gminy Szczebrzeszyn. Stało się to w czasie jednej z uroczystości. On jednak nie odpowiadał na nasze pytania w tym temacie, a jedynie co jakiś czas kiwał głową. Trudno było powiedzieć czy było to potwierdzenie czy może wyraz dezaprobaty i ogólnej niewiary w lokalny świat nadprzyrodzony.

Coś wybijało szyby

Nie tylko tam skóra cierpnie niektórym ludziom na karku. Kilkaset metrów od budynku straży pożarnej stoi piętrowy dom, w którym ponoć też działy się niezwykłe rzeczy. Miejscowi „zarzekają się”, że widzieli tam niejedno.

– Podczas I wojny światowej w tym miejscu zastrzelono kilka osób – tłumaczy jeden z sąsiadów. – Postawiono krzyż. Kiedy zaczęto budować dom, został usunięty. I wtedy się zaczęło. Coś wybijało szyby, tłukło w ściany i rozbijało dachówki. To się często powtarzało.

Jak tłumaczyli na mieszkańcy, ci zmarli podobno nie zaznali spokoju (być może mieli jakieś ważne, niezałatwione sprawy). Dopiero ich dusze uspokoiły się, gdy obok postawiono „świętą figurę”. Podobno coś straszyło także w budynku dawnej szkoły w pobliskich Brodach.

Niesamowite opowieści są nadal żywe. Niektórzy wręcz są ich spragnieni. Gdy jechaliśmy busem do Szczebrzeszyna, usłyszeliśmy przypadkowo rozmowę dwóch starszych kobiet. - A panią coś ostatnio straszyło? - pytała z nadzieją jedna z nich. - Nie, jakoś nie... – odpowiedziała smutno druga.

Zwyczajnie, żeby kogoś przestraszyć

Tajemniczych opowieści z których słynął Szczebrzeszyn jest wiele. Część z nich barwnie spisał Philip Bibel. Urodził się on w Szczebrzeszynie w 1909 r. (zmarł w 2006 r.). Jego dzieciństwo przypadło na czas I wojny światowej oraz pierwsze lata po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. W 1926 r. wyjechał wraz z rodziną do USA. O rodzinnym miasteczku nigdy nie zapomniał. Opisał je z wielkim sentymentem w książce pt. „Szebreszin” (to żydowska nazwa Szczebrzeszyna).

Publikacja została wydana i przetłumaczona przez Tomasza Pańczyka. Dowiadujemy się z niej, iż w przedwojennym Szczebrzeszynie wiara w zabobony i obecność duchów była niezwykle silna. Zjawy i upiory wychodziły tam podobno w nocy, aby np. odwiedzić miejscową synagogę, lub zwyczajnie, żeby kogoś przestraszyć. Dlatego nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuściłby się o zmroku na drogę prowadzą na kirkut, cmentarz rzymskokatolicki czy w okolice ruin zamku na wzgórzu.

Golem

Według jednej z legend na szczebrzeszyńskim kirkucie stał duży, granitowy nagrobek, który ponoć z roku na rok stawał się coraz wyższy. Za miastem znajdowały się natomiast tajemnicze jaskinie i jary. W nich również grasowały pozaziemskie istoty. Na strychu miejscowej synagogi spał natomiast Golem (olbrzym z gliny). Obudzić go mogło jedynie zaklęcie: cytat z księgi Zohar.

Rabini, owszem, wiedzieli, jak wyrwać potwora ze snu, ale tego nie zrobili. Cóż, w Szczebrzeszynie żyło się podobno wystarczająco ciężko i bez Golema…

Zaślubiny na kirkucie

Wiara w duchy i zabobony wzmogła się w 1917 r., gdy Szczebrzeszyn nawiedziła epidemia tyfusu. Choroba unicestwiła wielu mieszkańców miasta. Nie pomagały modlitwy, posty, jałmużna, dobre uczynki i cięte bańki aplikowane przez felczerów. Uważano, że epidemia jest karą za grzechy. Ludzie nie wiedzieli, co robić. W końcu…. postanowiono ożenić wszystkie panny i kawalerów w mieście.

Ceremonia zaślubin odbyła się na kirkucie. Dlaczego?„Chodziło o to, żeby śmierć to zobaczyła i interweniowała u Boga (bo świat stanął na głowie – przyp. red.)” - wyjaśnia Bibel.

Czy owe zaślubiny pomogły, trudno powiedzieć, w końcu jednak zaraza ustąpiła. Do podobnego zdarzenia miało dojść także w Hrubieszowie. Skąd o tym wiemy? Przodkowie Janusza Korczaka (jego właściwie nazwisko to Henryk Goldszmit) pochodzili z tego starego, szacownego miasta. Byli polskimi Żydami. W rodzinie Korczaka zachowała się niezwykła opowieść o początkach rodu. Gdy w XVIII w. do miasta przyszła zaraza (prawdopodobnie czarna ospa), Żydzi postanowili ją przebłagać.

Nowe życie

„O dalszych moich przodkach wiem tylko tyle, że były to bezdomne sieroty, poślubione sobie na cmentarzu żydowskim, jako ofiara przebłagania w okresie szerzącej się w miasteczku zarazy” — pisał Janusz Korczak w 1941 r.

Nowożeńcy dostali podobno pieniądze oraz inne niezbędne na nowej drodze życia rzeczy. Tak rozpoczęli nowe życie. Janusz Korczak podobno bardzo lubił tę niezwykłą opowieść o swoich przodkach – biedakach.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Straszy nawet w remizie strażackiej. Legendy dawnego Szczebrzeszyna - Zamość Nasze Miasto

Wróć na pulawy.naszemiasto.pl Nasze Miasto