Niewielu wierzyło, że się uda. Po pierwsze trzeba mieć działkę, po drugie – 2,5 miliona złotych, by wybudować obiekt. Po trzecie – wytrzymać te wszystkie problemy, przeszkody, które pojawią się po drodze… Np. pandemia, która podcięła skrzydła… Na szczęście szybko odrosły.
Skupieni wokół Fundacji Centrum Rodziny (powstała w 2011 roku z inicjatywy rodziców i dla rodziców) byli większymi optymistami. Zwłaszcza kiedy prezydent i radni zdecydowali o przekazaniu działki przy ulicy Langiewicza. Miasto obiecało też, że jeśli na koncie Fundacji będzie milion złotych, dołoży drugie tyle, by tak potrzebna placówka powstała.
Jak na czele stoi Anioł, to wsparcie na górze jest załatwione
- Ale najważniejsze dla nas było to, że na czele tej wspaniałej inicjatywy stanął Anioł. To już wiedzieliśmy, że tam na górze będziemy mieli załatwione wsparcie – śmieją się rodzice, którzy mimo mroźniej i wietrznej pogody przyszli we wtorek, 28 marca, na plac budowy.
Mówiąc o Aniele rodzice mają na myśli Joannę Haburę, prezeskę Fundacji Centrum Rodziny i wieloletnią położną, która pomagała przyjść na świat wielu zielonogórzanom i nie tylko, prowadziła ich przez pierwsze dni, tygodnie życia.
- Pamiętam, jak w szpitalu w szkole rodzenia, którą prowadziła pani Asia, przestraszeni rodzice zadawali setki pytań i byli po prostu straszni – opowiada Kamila Nowicka. – A pani Asia ze stoickim spokojem, pięknym uśmiechem tłumaczyła po raz setny wiele rzeczy. Już wtedy wszyscy wiedzieli, że to wyjątkowa osoba, niezwykle empatyczna.
Wbicie pierwszej łopaty ze wstążką
Nic dziwnego, że wbicia symbolicznej pierwszej łopaty pod tak ważną inwestycję dokonała Joanna Habura, w asyście dzieci i kierownika budowy.
Na ogrodzonej już działce pojawiły się wyznaczające teren obiektu drewniane symbole. Samo to robi wrażenie… A jeszcze większe myśl, że tu będą się działy wyjątkowo ważne rzeczy. Bo jak nazwać fakt, kiedy młoda para dowiaduje się, że będzie miała potomka, a potem, że to nienarodzone dziecko będzie żyć krócej od nich? W takich sytuacjach świat wali się na głowę i wszystko przestaje mieć sens. I wtedy niezmiernie ważna jest pomoc…
- Zależy nam, by objąć opieką doraźną pary w trudnej sytuacji - podkreśla Joanna Habura. - A do takich na pewno należy czas, kiedy mama pod sercem nosi dzieciątko z wadą letalną (nie rokuje na długie życie). Chcielibyśmy też, by ci, którzy przyjeżdżają z odległych terenów do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze - bo to jest miejsce, w którym te dzieci będą się rodziły - mogli znaleźć u nas hotel. Żeby tej rodziny nie rozdzielać w trudnych chwilach. By nie stawiać im kolejnej bariery na drodze.
Na razie na miejscu powstającego obiektu zagościły: bocian (symbol narodzin) i różowy flaming (symbol hospicjum perinatalnego). Figurki zasiadły na placu budowy, by bacznie przyglądać się rozpoczęciu inwestycji.
To oddolna inicjatywa rodziców
Joanna Habura mocno podkreśla, że fundacja, centrum rodziny, hospicjum perinatalne to oddolna inicjatywa rodziców. To rodzice cały czas pomagają rodzicom.
- I to jest piękne – przyznaje położna. – To oni ciągle motywują mnie do działania, dodają pozytywnej energii. Chcą więcej i więcej dla innych, którzy potrzebują wsparcia w różnych sytuacjach.
Po co rodzicom Centrum Rodziny? Przecież wystarczy kliknąć i informacji o tym, jak przygotować się do porodu, jak wychowywać dziecko znajdziemy w internecie mnóstwo!
Ale jak podkreślają młodzi - często w tym chaosie informacyjnym trudno odróżnić fałsz od prawdy. A dziś niemal każdy uważa się za eksperta w różnych dziedzinach. Dlatego tak ważne są autorytety. A takim niewątpliwie jest Joanna Habura i skupieni wokół niej specjaliści.
- My znamy się, niestety albo na szczęście, na małym wycinku swojej pracy. Jesteśmy źródłem, które przesiewa lęki, strachy, apodyktyczność wypowiedzi - zauważa Joanna Habura. - Jesteśmy po to by nieść dobro, wsparcie, wzmocnienie i pokazać, co w gąszczu wiedzy jest prawdą.
Fajnie jest być ze sobą
Fundacja stara się pozyskiwać dofinansowania, by móc zapraszać do współpracy różnych specjalistów. Stąd spotkania m.in. z dietetykiem, fizjoterapeutą, kinezjoterapeutami, pracownikami poradni laktacyjnej... Spotkania olowe, czyli rozwojowe. Stąd coroczne spotkania rodzin w Przytoku (w tym roku odbędzie się ono 10 czerwca).
- Staramy się stworzyć miejsce dla rodziców i dla dzieci - mówi Joanna Habura. - Pokazujemy, jak fajnie jest być blisko siebie, dotykać mamy, taty, wspólnie czytać książki, grać. Po prostu być ze sobą. Tylko dla siebie!
Fundacja jest organizacją pożytku publicznego. Nie zarabia. Organizuje róże akcje, spotkania, dzięki program, których bierze udział czy sponsorom. To dzięki ich wsparciu i wielu rodzicom ruszyła budowa, która będzie podzielona na etapy.
Dostaliśmy stal, bloki, beton…
- Na pierwszy, dotyczący wyjścia z ziemi i drugi, który ma się zakończyć postawieniem ścian, ale bez dachu i okien, mamy pieniądze. Udało się nam je zebrać dzięki dobrowolnym wpłatom czy przekazywanym nam w ramach 1 procenta podatku – zauważa prezeska. – Dostaliśmy stal, bloki na postawienie ścian. Przekazano nam też beton, ale okazało się, że zgodnie z wymogami potrzebny jest inny. Wszystkim darczyńcom bardzo dziękujemy.
Jeśli jak obiecywał prezydent, przekaże milion złotych, a firmy i osoby prywatne nadal wesprą fundację, inwestycja może zakończyć się wiosną przyszłego roku. To wielkie marzenie Joanny Habury.
Do Zielonej Góry przeprowadziła się z powodu… miłości
Pani prezes nie jest rodowitą zielonogórzanką, ale czuje się nią od dawna. Pochodzi z Legnicy, gdzie w 1987 roku ukończyła Studium Medyczne i uzyskała dyplom położnej. Jak znalazła się w Zielonej Górze? Powodem była miłość. Do Antoniego. Przeprowadzka wiązała się z podjęciem pierwszej pracy – w zielonogórskim szpitalu. Był ślub, a potem narodziny wyczekiwanej córeczki Natalii. Po urlopie macierzyńskim wróciła do szpitala, by pomagać młodym mamom, z czasem by przyjmować porody. Nie było wtedy szkoły rodzenia. Ale wspomnienia o tej prowadzonej niegdyś przez Elżbietę Smykał i Teresę Szynkar były bardzo żywe i dające nadzieję, że może kiedyś znów uda się ją utworzyć.
Po konferencji w Łodzi i spotkaniu z prof. Fiałkowskim przyjechała do Zielonej Góry naładowana pozytywną energią. Już nie chodziło o odbiór porodu - jak się mówiło do tej pory - lecz przyjmowanie go. Położna jak i lekarz mogli być tylko gośćmi…
Dzięki położnej Krystynie Lisowskiej marzenie o szkole rodzenia spełniło się. Utworzono ją w policyjnym przedszkolu. Przetrwało 1,5 roku. Dopiero potem udało się szkołę uruchomić w szpitalu.
Zawsze musi być lider, żeby się udało
Kiedy na świat przyszła najmłodsza córka Ksenia, wydarzył się wypadek samochodowy. Śmierć męża wywróciła świat do góry nogami. Została z córkami i synem, a przecież mieli razem tyle planów… Choćby ten związany z utworzeniem własnej szkoły rodzenia. Ludzie nie pozwolili, by to marzenie się nie spełniło. Mimo licznych przeszkód udało się i Szkoła Rodzenia Ksenia okazała się faktem.
Potem była Fundacja Centrum Rodziny. Wszyscy wiedzieli jedno, że nie ma lepszego kandydata na prezesa niż Joanna Habura. Bo kto jeśli nie ona? Zawsze musi być ten lider, który pociągnie za sobą wiele innych osób. Anioł, który doda innym skrzydeł i sprawi, że rzeczy możliwe robimy od ręki, na cuda trzeba chwilę poczekać…
Każdy z nas może pomóc wpłacając pieniądze na konto 02 1140 2017 0000 4202 1298 4452. Warto też zapamiętać numer KRS 0000407039, by przekazać 1,5 proc. swojego podatku dochodowego. Można też przekazywać materiały budowlane lub oferowaać pomoc w innej postaci...
- Kontakt: CENTRUM RODZINY SZKOŁA ROZENIA KSENIA, ul. Kazimierza Wielkiego 6a, 65-047 Zielona Góra
- tel. 530 904 555
- e-mail: [email protected]
ZOBACZ TEŻ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?