Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Polskie prywatne zbrodnie". Zabójstwo w Dęblinie na antenie CI Polsat

redakcja
redakcja
To właśnie w tym domu w Dęblinie doszło do tragicznych wydarzeń
To właśnie w tym domu w Dęblinie doszło do tragicznych wydarzeń CI Polsat
"Polskie prywatne zbrodnie" to serial dokumentalny kanału CI POLSAT. W jednym z odcinków 15 kwietnia o godz. 21.30 będzie można zobaczyć historię głośnego zabójstwa w Dęblinie.

Dęblin to miasto w województwie lubelskim w południowo wschodniej Polsce. Mieści się tutaj jedyna w Polsce wojskowa szkoła lotnicza. Na przedmieściach tego miasta mieszkała rodzina J. – wzór dla innych, zgrani, kochający się. Do dziś mieszkańcy miasta nie mogą uwierzyć, że sprawcą okrutnego morderstwa okazał się na pozór kochający mąż i ojciec – Zbigniew J. Kiedy 2 listopada 2009 roku jego żona Halina oświadczyła, że chce się z nim rozwieść, puściły mu nerwy. Zabił ją, syna i teściową. Następnie próbował podłożyć ogień i wyszedł do pracy. Historia rodziny J. zostanie pokazana w piątym odcinku serialu „Polskie prywatne zbrodnie" na kanale CI POLSAT w poniedziałek, 15 kwietnia o godz. 21:30.W tym skromnym domu mieszkało sześć osób. Małżeństwo J., dwie córki, syn Karol oraz mama pani J., Wacława. Kiedy córki dorosły, założyły własne rodziny i wyprowadziły się. Przy rodzicach pozostał niepełnoletni jeszcze syn Karol, oczko w głowie taty. Po wyprowadzeniu się córek, ojciec całą swoją rodzicielską miłość przelał na syna. Wydawać by się mogło, że nic nie jest w stanie zburzyć tej rodzinnej idylli. Los bywa jednak okrutny – u syna jednej z córek, a wnuczki J. lekarze odkryli nowotwór. Leczenie wnuka dla dziadków wiązało się z częstymi wyjazdami do szpitala.2 listopada 2009 roku Zbigniew wczesnym rankiem wyszedł do pracy. Po ośmiogodzinnej dniówce wrócił do domu i to, co tam zastał, było najgorszym koszmarem w jego życiu. Dom trawił pożar. Zbigniew natychmiast zawiadomił straż pożarną i policję. Policjanci, którzy weszli do zniszczonego domu zaraz po strażakach, dokonali makabrycznego odkrycia. Znaleźli ciała ze zmiażdżonymi głowami.Komisarz Renata Laszczka-Rusek, KWP Lublin: „Wewnątrz tego domu odnalezione zastały ciała trzech osób – piętnastoletniego chłopca, jego czterdziestosiedmioletniej matki i osiemdziesięciodziewięcioletniej babci."W rozwiązanie zagadki makabrycznego morderstwa całej rodziny zaangażował się Wydział Kryminalny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Śledczy orzekli, że sprawca musiał działać bardzo brutalnie.Jan Gołębiowski, profiler: „Sprawca nie kontrolował swoich emocji. Gdy emocje opadły, zaczął racjonalnie myśleć o zacieraniu śladów, ale ten racjonalizm jeszcze nie był na tyle pełny, by upewnić się, że ten sposób na zacieranie śladów naprawdę działa."Śledczy pracowali dzień i noc weryfikowali kolejne hipotezy. Przeprowadzili wywiad środowiskowy, a także poszukiwali świadków tego tragicznego wydarzenia.Beata Syk-Jankowska, prokurator: „Zazwyczaj w sprawach, gdzie ginie rodzina, jedną z wersji, która pojawia się, jest to, że takiego czynu mogła dopuścić się osoba najbliższa. Oczywiście, nie wykluczano i w tym przypadku innego rodzaju motywu tej zbrodni, na przykład motywu rabunkowego, który został wykluczony, gdyż z domu nie zginęły żadne wartościowe rzeczy, a na przykład pokrzywdzona Halina miała na sobie biżuterię."Policjanci zwrócili uwagę, że kilkanaście miesięcy przed tragicznym pożarem w domu J. doszło do serii tajemniczych wydarzeń – m.in. otruto psa, a także spalono samochód jednej z córek. Znajdowano tajemnicze ślady, ale wówczas po krótkotrwałym śledztwie wobec braku wykrycia sprawców policja umorzyła sprawę.Teresa W., siostra Haliny J.: „Mówi, że czuła tak jakby ją ktoś cały czas obserwował. I nawet jak my ją odwiedzaliśmy w Dęblinie, to zawsze nas do bramy odprowadzali. Żeby nam się nic nie stało."Śledztwo trwało – w dalszym ciągu przesłuchiwano sąsiadów i znajomych rodziny. Policjanci ustalali, jakie relacje panowały wewnątrz rodziny J. Ze zgromadzonych dowodów przesłuchań światków wynikało, że w małżeństwie był kryzys – mąż był bardzo zazdrosny o swoją żonę.Kilka dni po tragicznym zdarzeniu, po uzyskaniu szczegółowych badań i ekspertyz próbek pobranych na pogorzelisku, śledczy skłaniali się ku jednej, bardzo prawdopodobnej tezie.Beata Syk-Jankowska prokurator: „Przeprowadzono ekspertyzę osmologiczną, a więc ekspertyzę dotyczącą badania śladów zapachowych. okazało się, że ślad zapachowy zabezpieczony na taśmie, którą oplatane były nogi Haliny J, to ślad zapachowy pochodzący od Zbigniewa J., a więc musiał on dotykać tę taśmę w momencie jej zaklejania. Zbigniew J. pojawił się jako pierwszy podejrzany, pierwsza osoba z kręgu podejrzanych i już piątego listopada 2009 roku zadecydowano o jego zatrzymaniu."Dla całej rodziny to był szok. Jak kochający mąż i ojciec mógł dopuścić się tak straszliwej zbrodni? Nikt z bliskich nie mógł uwierzyć w wersję zdarzeń ustaloną przez śledczych.Teresa W., siostra Haliny J.: „Nie przychodziło mi to w ogóle do głowy, że on mógłby to zrobić. Przecież on był bardzo dobrym człowiekiem. To nie była żadna zazdrość. Bo ja na przykład z siostrą swoją jeździłam wiele razy na wycieczki. On nie zabraniał jej"Jan Gołębiowski, profiler: „Być może sprawca nie planował zabójstwa – wiązało się ono z dość silnymi emocjami rozładowanymi głównie na tych kobietach. Chorobliwa zazdrość jest określana jako syndrom Otella, który się wiąże z urojeniowym doszukiwaniem się symptomów zdrady u swojego partnera. Często występuje w różnych zaburzeniach i chorobach psychicznych."Prokuratura posiadała tylko poszlakowe dowody winy podejrzanego. Śledczy uważnie obserwowali i przesłuchiwali podejrzanego w areszcie. Po raz kolejny przeprowadzono analizę zebranych materiałów i przesłuchano świadków. Mimo starań policji sprawa nabierała znamion sprawy poszlakowej. Wtedy śledczy zdecydowali się na krok ostateczny. Zlecono badanie na wykrywaczu kłamstw – wariografie.Krzysztof Sochacki, ekspert. badań wariograficznych: „W przypadku Zbigniewa J. nie było żadnych emocji. On wręcz podszedł do badania w sposób całkowicie obojętny."Wyniki badań wariograficznych potwierdziły założenia śledczych i prokuratury. Nie pozostawiały wątpliwości, kto jest mordercą. Jednak podejrzany uparcie nie przyznawał się do winy. Prokurator podczas wielogodzinnych przesłuchań oskarżonego, polegających na metodzie zadawanych podobnych pytań, wyciągnął inne wnioski.Kolejną poszlaką, jaką znalazła prokuratura, był fakt zniszczenia telefonu komórkowego żony. Operator sieci stwierdził, że został on wyłączony w sposób nagły wczesnym rankiem.Beata Syk-Jankowska, prokurator: „To jest istotna okoliczność w kontekście wyjaśnień skazanego Zbigniewa J., który twierdził, że rano przed wyjściem z pracy jego żona kontaktowała się telefonicznie. Ten telefon miał działać, gdy już wtedy był uszkodzony."Po zebraniu analiz śladów zapachowych oraz na podstawie szeregów poszlak śledczy i prokuratura nie mieli wątpliwości. Mordercą według nich był Zbigniew J. W grudniu 2010 roku prokuratura okręgowa w Lublinie skierowała akt oskarżenia przeciwko Zbigniewowi J. do Sądu Okręgowego w Lublinie. Proces trwał niecały rok.Oskarżony podczas rozprawy sądowej konsekwentnie upierał się przy swojej niewinności i dodawał nowe szczegóły do zebranych w trakcie postępowania materiałów. Ciąg dowodów i poszlak, które przedstawiła prokuratura, ułożyły się w logiczną całość. Na tej podstawie zrekonstruowała przebieg wydarzeń z 2 listopada 2009 roku.Beata Syk-Jankowska, prokurator: „Krytycznego dnia 2 listopada 2009 roku doszło do kłótni między małżonkami. Zbigniew J. uderzył kilkakrotnie Halinę J., a następnie skrępował jej ręce i nogi taśmą samoprzylepną. Odgłosy kłótni usłyszał śpiący w pokoju obok Karol. Przybiegł na miejsce zdarzenia, wówczas ojciec zaatakował go, zadając mu dwa ciosy. Chłopiec upadł w drzwiach. Kolejną ofiarą była jego teściowa. Starsza osoba, która spała w swojej części domu – zadał jej kilka ciosów. Skazany powrócił do miejsca, gdzie leżała jego żona, która zdążyła się już oswobodzić w części z taśmy. Zbigniew J. uderzył żonę w głowę powodując jej śmierć. Zszedł po całym zdarzeniu do piwnicy swojego domu, gdzie znajdował się piec, który ogrzewał dom. Naciął znajdująca się za piecem rurkę doprowadzającą gaz. Chciał zainicjować pożar, wybuch w tym domu."Jan Gołębiowski, profiler: „Atakuje się głowę człowieka po to, żeby z jednej strony obezwładnić go, albo wręcz zabić, a z drugiej strony wyładować na nim właśnie związane z tą konkretną osobą swoje emocje."Jednak według rodziny skazanego Zbigniew to kochający mąż i ojciec niewinnie skazany za niepopełnione czyny.Bożena M., siostra Zbigniewa J.: „Myślę że to kiedyś się wyda. Myślę, że mój brat wyjdzie z tego."Teresa W., siostra Haliny J.: „Nie mógłby tego zrobić. Nie wyobrażam sobie. Ja myślę, że on tego nie zrobił. Na sto procent."Zbigniew J., skazany: „Wierzę w poznanie prawdy, a w uniewinnienie to jak najbardziej. Ja nie jestem winny, żebym wierzył w uniewinnienie. Ja nie byłem, ja nie jestem i nie będę nigdy winny. Panie redaktorze, jeżeli ja byłbym cokolwiek winny, w tej sprawie to mnie tu już by nie było przede wszystkim. A na pewno nie upubliczniłbym swojego wizerunku. Dla dobra dzieci, tego bym nie zrobił w życiu, jeżeli bym czuł się cokolwiek winnym."Sądy wszystkich instancji uznały dowody i poszlaki, które przedstawiła prokuratura i przychyliły się do wniosku, że Zbigniew J. to morderca działający z zimną krwią. Zbigniew został skazany na dożywocie. Czy kiedykolwiek poznamy jedną wspólną wersję wydarzeń z 2 listopada 2009 roku?Źródło: Informacja prasowa CI Polsat

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Polskie prywatne zbrodnie". Zabójstwo w Dęblinie na antenie CI Polsat - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na pulawy.naszemiasto.pl Nasze Miasto