Dlaczego po kilku latach gry we Francji zdecydował się pan wrócić do polskiej ligi? Oferta z Puław była tak atrakcyjna?
Z prezesem Witaszkiem rozmawiałem już od września. Były telefony, negocjacje i chociaż miałem także oferty we Francji, to doszedłem ostatecznie do porozumienia z prezesem. Projekt, który tworzy się w Puławach skusił mnie do podpisania kontraktu. Przed wyjazdem z Polski zdobywałem medale z zespołem z Kielc i mam nadzieję, że teraz powtórzę to w Puławach. Mamy naprawdę fajny skład i trenera, który na pewno wszystko poukłada w całość i osiągniemy nasz cel.
Celem, o którym mówi się głośno, jest przeskoczenie w ligowej hierarchii Wisły Płock. To dla pana dobre wyzwanie sportowe?
To zawsze jest wyzwaniem. Trzecie miejsce w lidze jest fajne, ale zawsze można powalczyć o drugie, czy pierwsze. Nie ukrywam, że bardzo chcę pomóc drużynie wywalczyć minimum srebrny medal. Może to zapoczątkuje nową erę w naszej lidze i w końcu zmieni kolejność, która powtarza się co roku.
Puławy z Płockiem toczyły wyrównane spotkania, ale kilka słabszych minut decydowało o porażce. W tym roku prezes Witaszek zakontraktował ogranych zawodników, aby wykorzystać wasze doświadczenie w tych najważniejszych meczach?
Liczę, że tak będzie. Faktycznie zawodnicy, którzy doszli do drużyny mają doświadczenie i nie są z pierwszej łapanki. Trener także swoje przeżył, wie jak to wszystko działa i na pewno poukłada zespół. Mam nadzieję, że te 10 minut, których do tej pory brakowało w starciach z Wisłą, teraz dociągniemy i będziemy przed drużyną z Płocka, a może i Kielc.
Grał pan w lidze najsilniejszej reprezentacji na świecie ostatnich lat.
Liga francuska jest drugą, zaraz po Bundeslidze, ligą w Europie. Gra w niej 14 zespołów i, pomijając delikatnie Paryż, każdy może wygrać z każdym. Nie ma znaczenia, czy gra się z drugim Montpellier, czy z ostatnim zespołem w tabeli. Jest tam tylu świetnych zawodników, że w każdym meczu gra się, jak o życie. Mam nadzieję, że zdobyte we Francji doświadczenie wykorzystam w polskiej lidze i pomogę dzięki temu drużynie z Puław.
Klub i kibice liczą zapewne na pana bramki rzucane z drugiej linii, ale w Azotach gra ofensywna rozkładać będzie się właściwie na wszystkich zawodników. Dla kibica ważne jest, kto rzuci więcej bramek. Natomiast my, zawodnicy, widzimy to inaczej. Nie muszę zdobywać w każdym meczu po 10 bramek. Jeśli dołożę trzy, cztery trafienia, a jednocześnie otworzę kolegom drogę do bramki, żeby też mogli rzucić, to także będzie na plus. Na rozegraniach mamy zawodników, którzy mogą postraszyć rzutem z drugiej linii. Fajnie, jeśli w każdy meczu, kto inny weźmie ciężar gry na siebie.
Każdy zawodnik jednak chce jak najwięcej minut spędzać na boisku. Rywalizacja w zespole będzie więc zacięta, ale zdrowa?
Mam nadzieję, że będzie zdrowa. We wszystkich klubach, w których dotychczas grałem taka była. Z chłopakami, z którymi jest się na tej samej pozycji, zawsze sobie pomagaliśmy, podpowiadaliśmy co lepiej zrobić. Myślę, że tak samo będzie z Nikolą Prce. Że będziemy się uzupełniać, pomagać i razem stworzymy lewe rozegranie, które będzie mocnym punktem zespołu.
Zna pan dobrze zawodników Azotów, czy pierwsze dni przygotowań będą także okazją, aby się lepiej poznać?
Z Polski wyjechałem sześć lat temu, więc trochę czasu już minęło. Większość zawodników znam z parkietu, natomiast w jednej drużynie grałem tylko z Patrykiem Kuchczyńskim, z którym byłem w Kielcach. Z nim więc znam się dobrze, a z pozostałymi poznam się lepiej w ciągu pierwszych dni treningów.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?